Robi się coraz zimniej i groźniej dla naszych dłoni, stóp, ust, uszu. Dlatego też koniecznie musimy uzbroić się w zimowe niezbędniki i wyjść zimie na przeciw.
Wychodząc na zewnątrz koniecznie musimy pamiętać o czapce. Takie to oczywiste , a jednak nie każdy rozumie dlaczego. Tych co zapierają się, że nie muszą jej nosić, bo i tak im ciepło, albo nie założą czapki bo fryzura się popsuje odsyłam do Lifemanagerki (kliknij). Agnieszka w swoim poście bardzo jasno Wam wytłumaczy dlaczego TRZEBA nosić czapkę ;). Ja przejdę więc dalej.
Nawilżanie ciała - druga ważna sprawa. Zimą nasze dłonie są szczególnie narażone na złe warunki zewnętrzne, dlatego należy zwrócić uwagę na ich pielęgnację. Ja przed
wyjściem z domu smaruję dłonie kremem natłuszczającym. Dodatkowo zawsze
noszę
w torebce tubkę kremu, którą używam, gdy tylko poczuję, że skóra
staje się sucha.
Nigdy też nie zapominaj o rękawiczkach!
Raz w tygodniu warto zrobić małe SPA dla dłoni (i nie tylko, całe ciało zimą jest bardziej suche, warto zrobić peeling całego ciała). Peelingi, które składają się z
olejku i kryształków soli/cukru sprawią, że skóra będzie jedwabiście
gładka i miękka. Taki peeling cukrowy już robiłam nie raz i na prawdę Wam polecam - skóra jak pupa niemowlaka ;)
Zobacz tutaj (klik) jak go wykonać.
Gdy nadchodzi zima i mróz, również wargi często stają się spierzchnięte. Zimą zwróć uwagę zwłaszcza
na kosmetyki z zawartością wosku - ten składnik stanowi świetną barierę
ochronną. Ja od lat stosuję tak zwane "jajo" (tak sobie na to mówię, nie wiem jak to się nazywa ;D ) z Oriflame. Testowałam już chyba każdy i wszystkie są rewelacyjne- na zdjęciu poniżej jest czarna porzeczka. Jedynie czekolada mi nie podpasowała. Od razu uprzedzam pytania: nie, post nie jest sponsorowany, ja na prawdę uwielbiam to jajo ;). Poza codziennym nawilżaniem oczywiście należy peelingować usta, np. cukier + miód lub myjąc zęby poszczotkować trochę i usta w celu usunięcia martwego naskórka i pobudzenia mikrokrążenia (moja kochana współlokatorka śmieje się ze mnie, że non stop bym coś peelingowała, teraz zresztą też się pewnie cieszy, jak to czyta ;) ).
A teraz napiszę Wam co nie co o cudownym trunku, jaki stosuję kiedy zaczyna mnie rozkładać. Ostatnio byliśmy rodzinnie u brata ciotecznego. Ja już trochę taka nijaka - w sensie takim, że raz mi zimno, a raz gorąco, wiecie o co chodzi :). Paweł spoglądając na mnie stwierdził, że coś na to zaradzi. Zniknął na chwilę do kuchni i przyniósł mi ten oto magiczny trunek, a robi się go tak:
do kubka wyciskamy (ja wkroiłam, nie wycisnęłam ze względu na estetykę zdjęcia :D) plasterek cytryny, ścieramy na drobno odrobinę świeżego imbiru, dodajemy łyżkę miodu i łyżeczkę cukru. To wszystko zalewamy wrzątkiem. Na drugi dzień obudziłam się jak nowo narodzona więc chyba działa. Dzięki Paweł! :)
Było o tym jak dbać o ciało, jak uchronić się przed zimnem, no a nasze samopoczucie
kiedy za oknem o 15 już ciemno i mróz? No dobra jak jest mróz (lekki)
to nie jest jeszcze tak źle, bo można podziwiać oszronione białe drzewa,
iskrzący śnieg. No ale kiedy mamy dzień pod tytułem "ale chlapa" to już
nie jest tak fajnie :D Ratują nas tylko kalosze :D. Dlatego też takie chwile ja spędzam w domu
(oczywiście kiedy mogę ;) ). Sposobem umilenia wieczoru może być np.
pięknie pachnący olejek zapachowy unoszący się z kominka, grzane wino lub gorąca czekolada + fajny film :).
A takie ciapy kupiłam w Biedronce też w celu umilenia zimowych wieczorów ;) Są rewelacyjne! Rozstaję się z nimi tylko, kiedy lądują w pralce ;).
Ja już jestem gotowa na starcie z zimą, a Wy? :)
Pozdrawiam z pod ciepłego koca, Kasia.
o tak, imbir na ciepło działa cuda ;-)
OdpowiedzUsuńJa z moją siostrą nazywamy cudo Oriflame "miodzikiem" ;) Wypróbowałam już kilka opcji i wszystkie uwielbiam, ale tej niebieskiej nie testowałam ;)
OdpowiedzUsuńOoo tak, tak też słyszałam o "miodziku" ;)
UsuńŚwietne te kapciochy z Biedronki. Mojego rozmiaru niestety już nie było:(
OdpowiedzUsuńw Białej raczej jeszcze są, więc mówisz rozmiar i Ci mogę podrzucić do Siedlec ;)
UsuńWpis jak najbardziej aktualny dla mnie, bo już za 3 dni zostawiam na miesiąc słoneczną Andaluzję i lecę do Polski. Z jednej strony nie mogę się już doczekać, a z drugiej właśnie się boję a to o przeziębienie, a to o suche i zmarznięte dłonie i popękane usta. Na szczęście o nastrój się nie boję, bo w Święta jakoś inaczej znosi się noc i brak słońca w ciągu dnia...Będę pamiętać o czapce, kremach, rękawiczkach - o tym wszystkim nie musiałam myśleć od roku, ale teraz to konieczność.
OdpowiedzUsuńHeh, u Was mówi się "ciapy"? Uwielbiam to słowo! W Bydgoszczy jest nieznane, ale mój szwagier jest z Lublina i wiem, że tak właśnie też mówią na kapcie :)
ciapy, ciapy ;) To już za 3 dni? :) Ale ten czas leci! :) W takim razie życzę Ci Aniu samych, cudownych, typowo świątecznych dni w Polsce :)
UsuńDla mnie też niezbędnikiem zimowym są kalosze :) nie wyobrażam już sobie bez nich żadnej pory roku, ale zimą szczególnie w trakcie roztopów są niezastąpione :)
OdpowiedzUsuńDokładnie ;) A kupując kalosze miałam duże opory myśląc "gdzie ja je niby założę?"
UsuńHerbatka z imbirem, miodem i cytryną gości u mnie często. Działa na przeziębienia, potwierdzam :)
OdpowiedzUsuńzgadzam sie - czapkę nosić trzeba ! :) uwielbiam kremy Neutrogeny :))!
OdpowiedzUsuń